środa, 31 stycznia 2018

Rozdział 2- Nieporozumienie

Emi zrobiła moją ulubioną herbatę- zielona z pigwą. Sypana. Nienawidziłam tych pływających w całym kubku liści, ale dla tego smaku mogłam to znieść.
-Wiesz co, nie mam już siły- płakała wyciągając z buzi liście herbaty.
Wyciągnęła telefon i pokazywała mi wiadomości zastraszania. Żadna z nich mnie nie poruszyła oprócz jednej. Oprócz jednej, w której wykryłam swoją osobę. Wiedziałam, że ona pisze o mnie. Patrzyłam na płaczącą Emi i słuchałam jej próśb-" dowiedz się o kim ona pisze".
Czułam się strasznie. Nie umiem opisać swoich uczuć dokładniej.
Sytuacja była taka prosta, a tak bardzo się skomplikowała.
Jakiś czas temu Emi była bardzo związana z pewnym mężczyzną, który wciągnął ją w temat modelingu, foto-modelingu i tego typu usług. Mieli niesamowity kontakt, on miał wysokie wymagania, a Emi najprościej w świecie spełniała je wszystkie bez większego wysiłku. Idealna figura Emi nie pozostawiała w zasadzie nic do życzenia- tu gdzie trzeba miała, tam gdzie nie trzeba- nie. Jedyną przeszkodą był wzrost. Jedynie kilka centymetrów dzieliło ją od poważniejszych sesji i projektów. O tej pracy dowiedziała się przypadkiem. Kiedy mi się pochwaliła i opisała swojego szefa oniemiałam. Byłam zdziwiona to mało powiedziane.

Samego człowieka nie znałam, ale jego żonę już tak. Dobrze pamiętam jak razem się bawiłyśmy na tych samych imprezach. Typowa koleżanka koleżanki kolegi. Lubiłam z nią rozmawiać, żartować i pić drinki. Zazwyczaj widywałam się z nią jak Emi nie mogła, miała inne plany czy nie było jej w mieście. Nie miałam okazji by je ze sobą poznać. Któregoś dnia Rita ( koleżanka koleżanki kolegi) pokazała mi swojego męża i powiedziała, że prowadzi agencję modelek. Pogratulowałam.
Powiedziała tylko, że mają kilka modelek ale jedna z nich jest dla niej problemem. Zapytałam o co chodzi i dlaczego... I może to był mój błąd.
Nie zobaczyłam żadnych zdjęć, konkretnego opisu wyglądu- nic. Usłyszałam, że jej mąż przyjął między innymi dziewczynę nieco za niską, ale za to z dużymi krągłościami. Problem polegał na tym, że po dodaniu zdjęć do projektów firmy wyrażały zainteresowanie dziewczyną, ale kiedy dostawały informację o wzroście nie kontynuowały współpracy. Pamiętam, że wtedy nie dopytywałam bardziej, powiedziałam coś w stylu "współczuję" i udałam się na spotkanie z Emi. Wtedy ona opowiedziała mi o tej pracy. Mówiła, że nie chciała nic opowiadać wcześniej żeby tylko nie zapeszyć, ale już jest dobrze więc może się pochwalić. Powiedziałam, że to niesłychane, że i jedna i druga opowiadają mi o modelingu i że może to ma ze sobą coś wspólnego. I wtedy doszło do mnie, że to Emi jest problemem Rity. Stwierdziłam jednak, że nie będę z tym nic robić. Może Emi cudem się uda, a Rita przestanie się złościć.  Niestety nie stało się tak. Rita namawiała męża na odrzucenie Emi, ale on za bardzo za nią był. Pewnego dni Emi miała spotkanie z Matem, a że miała z nim przyjacielskie stosunki na spotkanie zaprosiła też mnie. Tak po prostu żebym posłuchała jak to wygląda. I wtedy powiedziałam mu, że znam Ritę i wiem co ją denerwuje. Oczywiście Emi nie było wtedy obok. Mat trochę się zmieszał, ale rozmowa nadal się kleiła, więc myślałam, że nie jest tak źle. Po całym spotkaniu Mat stwierdził, że Emi na pewno jeszcze długo będzie w tej agencji i że "wypchnie" ją wyżej. Od tamtego czasu jasno postanowiłam, że urwę wszelkie kontakty z Ritą i będę wspierać Emi. Wszystko szło gładko, Emi miała coraz więcej sesji, była szczęśliwa. Ja też- Rita nie pisała nic o "problematycznej dziewczynie". Jednak szczęście Emi (i tym samym moje) szybko się skończyło.

-Jedziemy na wyjazd, na sesję!- Krzyczała Emi do słuchawki- Jedziemy, jedziemy!
Bardzo się cieszyłam, niestety nie mogłam być wtedy z nią, ale codziennie rozmawiałyśmy. Emi miała pojedynczy pokój tylko dla siebie, gdzie wieczorem mogła przyjść po sesji spać. Wyjazd trwał trzy dni. Kilka pokoi obok był Mat z Ritą. W pokojach "pomiędzy" były inne modelki. Pierwszego dnia rozmawiałam z Emi chyba pół nocy. Podekscytowana opowiadała mi o zdjęciach, o ubraniach, o pieniądzach, o Macie, o jego żonie i innych modelkach. Mówiła, że dobre dziewczyny się tam trafiły, można spędzić miło czas po pracy. Drugiego dnia napisała tylko wiadomość, że po pracy mają darmowe wejścia do spa w budynku obok, więc da znać po. Ale nie dała. Kilka dni nie dawała znać w ogóle. Z jednej strony się martwiłam, ale z drugiej wiedziałam, że na pewno jest zmęczona pracą i albo odpoczywa albo znowu pracuje. W międzyczasie żeby mi się nie nudziło zadzwoniła do mnie Rita. Płakała. Powiedziała, że Mat zakończył z nią związek. Powiedział, że ma kogoś innego, nie powiedział jednak kogo. Długo rozmawiałyśmy. Rita spisała z jego telefonu numer dziewczyny z którą cały czas pisał. Uformowała poniżającą ją wiadomość i przeczytała mi. Zapytała czy może wysłać. Usłyszałam wiele słów na "ku" itp i jasno stwierdziłam "wyślij jej. Niech nie śpi po nocach, niech się męczy". Skończyłyśmy rozmawiać i znowu urwał nam się kontakt.

I stało się tak jak mówiłam. Nie spała po nocach, męczyła się. Szkoda, że to była Emi. I wtedy poczułam się tak jakbym to ja rozpoczęła falę pogrążenia w jej stronę. A ja przecież nie miałam pojęcia...

Od tamtej wiadomości Rita nie dawała jej spokoju. Praktycznie codziennie pisała i zastraszała Emi. Z czasem zaczęła też pisać do mnie wiadomości. Ale przyszedł moment, w którym stwierdziłam, że muszę powiedzieć Emi jak było. Miałam nadzieję, że zrozumie. Byłam za nią całym sercem. Całym- mimo tego, że związała się z Matem.
Potem wszystko było zgodnie z obietnicami Mata. Dostała więcej ofert, więcej pieniędzy... i więcej pogróżek. Wykańczała się. Widziałam, że gdyby mogła cofnęłaby całą tę historię. Kolejny raz usłyszałam "dowiedz się o kim ona pisze". Wyznałam jej prawdę. Ricie też. Powiedziałam, że ma przestać się zasłaniać kimś kto jest za nią i zawsze będzie. To było tylko nieporozumienie.

Emi zrozumiała. Rita chciała mnie przeciągnąć na swoją stronę. Pisała mi swoje wersje wydarzeń, żebym ją zrozumiała, że powinnam stać po jej stronie... Ale ja byłam nieugięta, Rita w ogóle mnie nie interesowała. Napisałam jej ostatnią wiadomość, że nie chcę mieć z nią kontaktu. I to był punkt zapalny. Rita nie miała już nic do stracenia.

Rozdział 1- Emi

Otworzyłam oczy. Spojrzałam niepewnie w stronę okna i już wiedziałam, że otwarcie oczu nie miało żadnego sensu. Przez zasłonięte firany dostrzegłam odbijające się od szyby krople deszczu. Były takie duże, pełne, intensywne. Przerażały mnie, jednak nie tak bardzo jak huczący na dworze wiatr. Słyszałam jak stukał i pukał i szumiał. On wył. Na górze ktoś skakał. Słyszałam jak odpieczętowuje kształt pięt i mocno wciska je w podłogę. Słyszałam tylko to, tak jakby ten ktoś nie mówił nic, nie krzyczał, tylko chodził. Tam i z powrotem. I znowu te kroki. Nieważne- stwierdziłam. Każdy ma swoje życie. Uznałam to za głupotę. Pewnie tak mnie to drażniło przez wiatr i deszcz. Wiatr zawsze wzbudzał we mnie niepokój, deszcz podobnie. Kiedy coś cię niepokoi, coś innego też i nagle straszą cię naraz jest gorzej. Niby nic, ale strach. Podniosłam się przechodząc z pozycji leżącej na siedzącą. Zdałam sobie sprawę z tego, że jakby nie było przerażająco i tak muszę wyjść z domu. W pierwszej kolejności wygrzebałam z szafy typową, czarną sukienkę. Z bieliźniarki wyciągnęłam rajstopy. A właściwie jedną nogawkę. Druga wyślizgnęła się na wskutek oddalenia od pierwszej. Za każdym razem kiedy ubierałam rajstopy doznawałam zachwytu i niedowierzania, że nie ma na nich żadnej wolnej przestrzeni pozwalającej dogodnie oddychać mojej skórze na nogach. Nie ma dziur! Szybko przeciągnęłam po twarzy krem upiększający. Rzęsy wzmocniłam wizualnie tuszem, a policzki różem. Strzepałam z sukienki wykańczający mój makijaż transparentny puder i byłam w pełnej gotowości by wyjść. Przekręciłam zamek w drzwiach zerkając znów w stronę okna. Minę miałam beznadziejną, szarą i jedyny kolor jaki się na niej przejawiał to róż na policzkach. Zrezygnowana wyszłam z domu, zamknęłam drzwi i zaczęłam schodzić schodami w dół. Nie zeszłam poniżej pięciu stopni jak usłyszałam, że na górze ktoś znowu biega. Usłyszałam też piskliwy krzyk, dość niegroźny, jednak nieprzyjemny dla ucha. Postanowiłam zejść na dół i nie być jak wszyscy inni ludzie- ciekawscy i wchodzący z buciorami w czyjeś życie. Zdarzają się i kłótnie, pomyślałam. Przecież każdy ma prawo czasem sobie pokrzyczeć i pobiegać. Sama siebie oszukiwałam z tym "czasem", ale wydawało mi się,  że jestem po prostu ciekawska. 

Mieszkałam tam od niedawna, zaledwie kilka tygodni. Nie znałam sąsiadów, jedynie z widzenia. Kilka razy w ciągu dnia (bardziej aktywnego) mijałam się z ludźmi z różnych pięter wymieniając z nimi uśmiech, "dzień dobry", czy też "dobranoc". Zdarzyło mi się porozmawiać, często nawet to oni rozpoczynali rozmowę- " Wieje dziś, prawda? Zimno, ale choroby rozwieje to dobrze". Różni ludzie mieli różne teorie, a ja chciałam być miła więc uśmiechałam się i najczęściej ciągnęłam krótką konwersację dotyczącą pogody. Może to oni skłonili mnie do takich porannych refleksji o wietrze i deszczu? 

Deszcz kapał mi na głowę, ale nie dałam się i założyłam kaptur. Podciągnęłam opadające rajstopy i naciągnęłam sukienkę. Włosy jak włosy. Szłam ulicą jak zadzwonił mój telefon. To była Emi. Kolejny raz musiałam słuchać o jej rozterkach. Z charakteru byłam twarda, więc nie do końca chciałam słuchać jej płaczu, gdyż po prostu nie rozumiałam jej. Nie rozumiałam jak można cierpieć przez drugą osobę. Trzeba radzić sobie samemu, liczyć na siebie i dawać radę. Najlepiej wszystko zrobić samemu, tylko wtedy można mieć pewność, że będzie tak jak tego chcemy. Ale znałam  ją nie od wczoraj i nie umiałam jej powiedzieć, że nie chcę o tym słuchać. Była moją przyjaciółką, a przyjaciółki tak nie postępują- więc słuchałam jej. Słyszałam tę historię wiele razy. Za każdym razem opowiadała ją z takim samym żalem i pretensją. Chciałam jej pomóc, ale nie umiałam. Mogłam tylko być. Albo aż być. Postanowiłam, że do niej pojadę, kupię coś dobrego i jakoś jej przejdzie. Miałam zupełnie inne plany na ten dzień, ale to Emi. Więc z racji tego, że mieszkałam kawałek od niej wróciłam się do domu po kluczyki i pojechałam samochodem. W drodze do niej dostawałam cały czas nowe informacje o jej sytuacji. Najdziwniejsze i zarazem najtrudniejsze dla mnie było to, że w tym samym czasie osoba przez którą cierpiała Emi też chciała mojej pomocy. Może dlatego tak męczyła mnie ta sytuacja? Emi nie mogła się dowiedzieć o wszystkim, a bardzo chciałam jej powiedzieć. To mnie przerastało. Czułam dreszcze i niepewność. Stanęłam przed jej drzwiami i odczytałam kolejne wiadomości. Tak bardzo nie chciałam być w tym miejscu. 

Rozdział 2- Nieporozumienie

Emi zrobiła moją ulubioną herbatę- zielona z pigwą. Sypana. Nienawidziłam tych pływających w całym kubku liści, ale dla tego smaku mogłam to...